Kiedy spodziewamy się dziecka, zwykle robimy wielkie plany. Patrząc na innych rodziców i ich błędy, obiecujemy sobie, że sami nie będziemy ich popełniać. Często dotyczy to podnoszenia głosu na dziecko, niezależnie od okoliczności. Kiedy już zostajemy rodzicem, wcześniej czy późnej, na własnej skórze dowiadujemy się, że łatwo powiedzieć, ale dotrzymanie obietnicy graniczy z cudem.
Już po pierwszym razie, kiedy nie wytrzymamy i krzykniemy na dziecko, poznajemy kilka prostych prawd. Po pierwsze, kiedy my krzyczymy głośniej, dziecko słucha mniej. Po drugie, kiedy rodzic jest głośny, dziecko często jest głośniejsze. Po trzecie, dziecko zapomina szybko, rodzic ma wyrzuty sumienia jeszcze długi czas.
Jak więc mówić do dzieci, żeby nas słuchały?
Kluczem jest psychologia, spokojne podejście i kilka zmian w tym, jak formułujemy zdania kierowane do dziecka. Kiedy chcemy, żeby przestało biegać, zamiast „nie biegaj” warto powiedzieć „idziemy powoli, Kochanie”. Kiedy dziecko zaczyna krzyczeć, nie mówmy „nie krzycz”, a „mów cicho”. Chodzi o używanie pozytywnych słów, zamiast tych negatywnych.
Inną techniką jest pochwała przed czynem. Brzmi to dość zabawnie, ale sprawdza się w praktyce. Kiedy dziecko ze spokojnej zabawy, zaczyna się rozkręcać, zatrzymamy to, mówiąc - „Tak się cieszę, że potrafisz się grzecznie bawić”. Dzieci uwielbiają pochwały, więc postarają się, by dostać kolejną. Brzmi to lepiej niż „uspokój się i przestań krzyczeć”, kiedy będzie już za późno, prawda?
Ostatnią radą jest zamienienie prośby na opcje. Zamiast pytać dziecko „czy zjesz szpinak na obiad?”, lepiej zapytać „wolisz szpinak czy brokuły na obiad?”. Podobnie, jeśli chodzi o sprzątanie. Zamiast prosić „czy możesz posprzątać swoje zabawki?” lepiej powiedzieć „posprzątaj swoje zabawki, proszę”. Czasami lepiej nie dawać dziecku wyboru, który jest prostą drogą do sprzeciwu i zdusić bunt w zarodku ;)